Popularność crowdfundingu w Polsce nie przestaje zadziwiać. Nasi rodacy po prostu pokochali finansowanie społecznościowe, za pomocą tej metody udało się już zrealizować niezliczoną ilość fascynujących projektów projektów. Za sukces crowdfundingu w naszym kraju w dużej mierze odpowiada popularna platforma Wspieram.to. Powstała w 2011 roku i jest doskonałym miejscem do zaprezentowania pomysłów, które dotąd nie mogły być wcielone w życie bez odpowiedniej ilości gotówki. Łącznie na realizację projektów dokonano już setek tysięcy wpłat na całkowitą kwotę przekraczającą 28 milionów złotych. W tym tekście przedstawione zostaną trzy naprawdę ciekawe projekty turystyczne, którym udało się osiągnąć swój cel na Wspieram.to. Poznajmy je!
Polska Dr Dolittle na ratunek dzikim zwierzętom
Autorka projektu – Małgorzata Zdziechowska zajmuje się pomocą dzikim zwierzętom. Jeździ do ośrodków rehabilitacyjnych dla nich i jako wolontariuszka pomaga w opiece i leczeniu czworonogów. Przed organizacją zbiórki była już w 11 ośrodkach i opiekowała się ponad 75 gatunkami ssaków. Tym razem chciała się wybrać do środka Wildtracks w Belize. Niestety pomaganie na zasadzie wolontariatu jest bardzo kosztowne. Należy opłacić koszty wizy, przelotu, dojazdu z lotniska do ośrodka, zakwaterowania, wyżywienia oraz ubezpieczenia. Są to najczęściej duże kwoty.
Aby więc “polska Dr Dolittle” mogła się wybrać na wolontariat do ośrodka Wildtracks w Belize i zaopiekować tam osieroconymi, chorymi i rannymi wyjcami, czepiakami i innymi zwierzakami, które przebywają w ośrodku, potrzebowała zebrać środki na bilety lotnicze Warszawa – Belize w obie strony, transport z lotniska do ośrodka, wizę, ubezpieczenie, zakwaterowanie i wyżywienie oraz przygotowanie i wysłanie upominków dla wspierających.
Łączny cel zbiórki wyniósł 13 tysięcy złotych. Za wpłatę 1000 PLN lub więcej autorka organizowała półgodzinne spotkanie autorskie lub warsztaty dla dzieci “Zwierzaki podróżniczki Gosi” na terenie Warszawy oraz otrzymywało się kilka upominków z podróży. Za 2000 złotych było to spotkanie godzinne.
Zbiórka zakończyła się sukcesem, udało się zebrać 13 055 złotych, dokonano tego za pomocą 28 wpłat.
Magenta Sailor Girls
Cztery dziewczyny: Ewelina, Monika, Marta i Agata, pasjonują się żeglarstwem. Ich wielkim marzeniem było przepłynięcie Oceanu Atlantyckiego. W tym celu zgłosiły swój udział w wieloetapowej, niekomercyjnej wyprawie grupy przyjaciół pod nazwą “Południe 2017” wokół Ameryki Południowej i na Antarktydę.
Jako część tej wyprawy Magenta Sailor Girls chcą przepłynąć jachtem przez Atlantyk – pokonać równik, zmienić półkulę, zmierzyć się z Wielkim Oceanem, długim rejsem i prostym żeglarskim życiem przez blisko miesiąc w małej, kobiecej załodze. Wyprawa miała zająć trzy tygodnie z dala od cywilizacji i udogodnień. Bohaterki pragnęły nabrać doświadczenia od strony “organizatora” wyprawy i zmierzyć się nieprzewidywalnymi warunkami atmosferycznymi panującymi na morzu.
Rejs miał prowadzić z Mindelo na Wyspach Zielonego Przylądka do Recife w północno-wschodniej Brazylii. Trasa liczyła 1600 mil morskich i miała trwać od 11 lipca do 8 sierpnia 2017. Tylko niebo i ocean. Jachtem przeznaczonym do tej wyprawy był s/y Isfuglen, pieszczotliwie zwany Zimorodkiem, o długości 13,8 metra, bardzo doświadczony w żegludze morskiej i oceanicznej i do tej żeglugi przygotowany.
Koszty rejsu Magenta Sailor Girls pokryły ze środków własnych, oszczędzały na niego od dawna. Problemem okazały się przeloty, wizy, ubezpieczenia, opłaty portowe oraz oczywiście koszty jachtu, miesięczny zapas paliwa, słodkiej wody i jedzenia. Łącznie, aby wyprawa mogła się odbyć, dziewczyny musiały zebrać 15 tysięcy złotych.
Cel ten udało się zrealizować – zgromadzono łącznie 15 530 PLN, a dokonano tego za pomocą 89 wpłat.
Pierwsza Polka samotnie na Biegun Południowy
W połowie listopada 2016 roku Małgorzata Wojtaczka wyruszyła na Biegun Południowy. Samotnie i bez wsparcia z zewnątrz. Jej celem było przemierzenie 1200 kilometrów na nartach – z brzegu Antarktydy na Biegun Południowy. Taka wyprawa to nie tylko ogromne przedsięwzięcie logistyczne, lecz również finansowe. Sam lot na Antarktydę to koszt 65 tysięcy dolarów, a należy jeszcze doliczyć sprzęt oraz zaopatrzenie.
Do tej pory podróżniczka zdobyła w warunkach zimowych, na nartach, szczyt Newtontoppen (1717 metrów nad poziomem morza), najwyższą górę Spitsbergenu, ciągnąc specjalne sanie (pulki) ze sprzętem wyprawowym i jedzeniem. Samotnie przeszła także ponad 120 kilometrów przez największy płaskowyż Europy – Hardangerviddę w Norwegii. Cały czas na nartach i z pulkami. Opłynęła również jachtami żaglowymi m.in. Spitsbergen, Przylądek Horn i dotarła na Antarktydę.
Tym razem podróżniczka zapragnęła zdobyć Biegun Południowy – wędrując od brzegu kontynentu, zamarzniętej zatoki Hercules Inlet do środka Antarktydy. Wybrana trasa to 1200 kilometrów i około 50 dni na nartach wśród śniegu, lodu i zimna. W drodze na biegun – mogła spodziewać się temperatur od minus 20°C do minus 30°C, ciągłego wiatru z południa o prędkości 20 kilometrów na godzinę, ale też huraganowych wiatrów o prędkości nawet 100 km/h oraz burz śnieżnych i zamieci niosących „whiteout” („białą ciemność”). Dystans 1200 kilometrów na najzimniejszym, najsuchszym, najbardziej wietrznym kontynencie świata oznacza codzienny marsz przez około 20 kilometrów, w bardzo trudnym terenie, w tym przez szczeliny lodowcowe, szczególnie na początku i potem po przejściu gór transantarktycznych. Ostatnie kilkaset kilometrów to pokonywanie zasp śnieżnych i wysokich do 3 metrów – „zastrug”, czyli uformowanych przez wiatr wałów zmrożonego śniegu. Cały czas pod górę. Od wybrzeży antarktycznego Morza Weddella – 0 metrów nad poziomem morza, do Bieguna Południowego, na wysokość 2 835 metrów.
Cel zbiórki wyniósł robiącą wrażenie sumę 97 500 złotych. Jednak udało się go osiągnąć, zgromadzono 108 085 PLN, a dokonano tego za pomocą 315 wpłat.
Cała podróż również zakończyła się wielkim sukcesem – 25 stycznia 2017 roku, czyli po 69 dniach marszu, w tym non stop przez ostatnie 23 godziny wyprawy, w temperaturze minus 34 stopni Celsjusza, podróżniczka dotarła do Bieguna Południowego Ziemi, pokonując samotnie ponad 1200 kilometrów od brzegu Antarktydy. Została pierwszą Polką i jedną z 10 kobiet na świecie, które pokonały cały „klasyczny” dystans od krańca kontynentu na Biegun – samotnie i bez żadnej asysty.